• -A
  • A
  • A+

\ Bieszczady

Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. To marzenie wielu mieszkańców Polski, ale w praktyce cel taki jest niezwykle trudny do realizacji. Ekipy filmowe nie są pod tym względem wyjątkiem, a przecież w ich przypadku nie chodzi o plany na całe życie, a jedynie (aż?) o organizację planu zdjęciowego! Problemy z dojazdem, konieczność dźwigania ciężkiego sprzętu na własnych plecach, walka z błotem oraz brakiem prądu, a także spotkania z dzikimi zwierzętami – to wszystko bardzo często odstraszało od realizacji zdjęć w Bieszczadach. A jednak ten rejon Polski może pochwalić się znaczącymi filmowymi tytułami, a bieszczadzki szlak filmowy obfituje w atrakcyjne lokacje oraz związane z nimi arcyciekawe opowieści.

 

Przywołajmy chociażby zdarzenie związane z realizacją superprodukcji „Pan Wołodyjowski” Jerzego Hoffmana: „Była noc i oddział jechał wąziutką ścieżką przez las. W prawo i lewo śnieg prawie dosłownie po uszy. Jadą więc tak sobie rzędem nasi „Lipkowie”, aż tu widzą przed sobą brodatą, straszną górę mięsa – żubr. Zawrócić można od biedy, ale szosą do Lutowisk trzydzieści kilka kilometrów, jechać dalej – po prostu strach. Żubrzysko wcina sobie rozłożone przez leśników siano i ani myśli ustąpić. Nie wypadało panu rotmistrzowi husarskiej chorągwi dawać drapaka, więc przejechali, ale dusze wróciły za nimi dopiero w karczmie w Lutowiskach”. Takie relacje robiły w Warszawie wrażenie i kazały mocno się zastanawiać nad lokowaniem kolejnych planów zdjęciowych na południowo-wschodnim krańcu kraju.

Analizując chronologicznie produkcję filmową wyraźnie widać, jak istotny wpływ miały na nią ograniczenia infrastrukturalne, widać też jednak, że im bardziej w ostatnich latach Bieszczady otwierają się na turystykę, tym częściej zainteresowanie filmowców przybiera konkretne kształty i przynosi efekty w postaci coraz to liczniejszych produkcji. Nadal jest trudniej niż na terenach bardziej filmowo rozwiniętych, ale filmowcy coraz chętniej to wyzwanie podejmują.

Podkarpacki Szlak Filmowy w Bieszczadach stanowi zapis dotychczasowych produkcji lokowanych w tej części Polski. Warto tu jednak zaznaczyć, jak trudnym zadaniem była identyfikacja miejsc wykorzystanych w bieszczadzkich produkcjach, szczególnie tych najwcześniejszych. Wąwozy i wzgórza zarosły albo przeciwnie – zostały wykarczowane, drewniane budynki się zawaliły, a na pustych przestrzeniach wyrosły nowe gospodarstwa i osiedla. Przede wszystkim zaś bardzo często nie ma już kogo pytać o polany, dróżki czy lasy, które zostały zarejestrowane na taśmie. Pod tym względem bieszczadzki szlak filmowy stał się ostatnią szansą na zarchiwizowanie i zapisanie tej części filmowego dziedzictwa.

Jakie obrazy Bieszczad przynoszą nam nakręcone tutaj filmy? Na pewno jest w nich wiele zachwytu nad naturą, a podziw dla przyrody łączy się często z przygodą i poczuciem wolności. Stosunkowo dużo mamy też obrazów przeszłości i przywoływania trudnych powojennych losów tego skrawka ziemi – przy czym obrazy sprzed 1989 roku są mocno obarczone peerelowską perspektywą, a skrzywienie to wymaga od dzisiejszego widza dużej uważności i świadomości historycznej. Wreszcie jest w filmach bieszczadzkich trochę tutejszej obyczajowości i autentyczności, ale z pewnością te akurat tematy nadal proszą się o więcej uwagi ze strony twórców kina.

Ikona puste
Rancho Texas,
Ogniomistrz Kaleń

Historię fabularnych produkcji wykorzystujących bieszczadzkie lokacje otwiera „Rancho Texas” (1958) Wadima Berestowskiego. Realizacja polskiego westernu – czyli easternu – nie była szczególnie udana, ale widzowie chętnie oglądali przygody dwóch studentów zootechniki i ich konflikt z grupą przemytników. W filmie zagrały m.in. nieistniejąca już wieś Tworylne nad Sanem i wieś Krywe. Trzy lata później Ewa i Czesława Petelsscy nakręcili w Bieszczadach „Ogniomistrza Kalenia” (1961). Jest to opowieść o roku 1946 i krwawych walkach toczących się między ukraińskimi nacjonalistami, polskim podziemiem oraz Wojskiem Polskim. Fabułę oparto na motywach książki „Łuny w Bieszczadach" Jana Gerharda. Film musiał pozostawać w zgodzie z oficjalną peerelowską historiografią, dlatego dziś najlepiej oglądać go z właściwym komentarzem historycznym.

Rancho Texas © WFDIF

Ikona puste
Chudy i inni,
Wilcze echa

Wkrótce jedna z największych ówczesnych inwestycji, czyli budowa zapory na Solinie, ściągnęła w ten rejon Polski kolejną ekipę filmową. Na podstawie scenariusza Wiesława Dymnego swój reżyserki debiut „Chudy i inni” (1966) zrealizował tu Henryk Kluba. Film nawiązuje do schematu „produkcyjniaka” i zawiera wiele trafnych obyczajowych obserwacji, ale więcej w nim jest poetyckiej ballady niż społecznego i politycznego zaangażowania. W pamięć zapadają piosenki w wykonaniu Zdzisławy Sośnickiej oraz muzyka Wojciecha Kilara, który miał z Podkarpaciem swoją własną historię (pochodzący ze Lwowa kompozytor przez dwa powojenne lata mieszkał w Rzeszowie i tu zaczęła się jego muzyczna droga). Pierwszym kolorowym bieszczadzkim filmem stały się z kolei „Wilcze echa” (1968), w scenariuszu którego nawiązano do autentycznych zdarzeń odnotowanych w protokołach z bieszczadzkich posterunków milicyjnych. Na plan pierwszy Aleksander i Danuta Ścibor-Rylscy wysunęli jednak wątki przygodowe, ucieczki, pogonie, zaskakujące ocalenia oraz wątek romansowy. Fabuła mocno nawiązuje do amerykańskiej ikonografii westernu, do głównej roli przymierzany był sam Kirk Douglas, ostatecznie jednak chorążego Słotwinę zagrał pochodzący z Estonii Bruno O’Ya – aktor, piosenkarz, sportowiec i pisarz. W filmie pojawiają się bieszczadzkie wsie i miasteczka oraz Połoniny Wetlińska i Caryńska, cerkiew w Hoszowie, plenery w Ustrzykach Dolnych.

 

Wilcze echa ©WFDIF

Ikona puste
Pan Wołodyjowski

Koniec lat 60. to czas wyjątkowej intensywności obecności Bieszczadów w polskim kinie. Reżyser Jerzy Hoffmann tutaj właśnie nakręcił część zdjęć do realizowanych jednocześnie filmu kinowego „Pan Wołodyjowski” (1969) oraz serialu telewizyjnego o Małym Rycerzu. Na wzgórzu nad Lutowiskami powstała potężna stanica Chreptiów, a w miejscowości Chmiel wybudowano Raszków. Sienkiewiczowski Chreptiów po zakończeniu zdjęć stał jeszcze kilka lat i był chętnie odwiedzany przez turystów, ostatecznie budynek rozebrano, natomiast drogę, którą ekipa dojeżdżała na plan, do dziś nazywa się drogą filmowców.

 

Pan Wołodyjowski © FINA

Ikona puste
Hasło, Wolna sobota,
Kino objazdowe

Wkrótce w tej części Polski lokowany został cały cykl filmów telewizyjnych na podstawie scenariuszy Jerzego Janickiego. Urodzony na dawnych Kresach dziennikarz, pisarz, scenarzysta radiowy i telewizyjny, prywatnie był wielkim miłośnikiem Bieszczad, często odwiedzał ten region i bacznie przyglądał się jego mieszkańcom. Pierwszym bieszczadzkim filmem Janickiego było „Hasło” (1976) w reżyserii Henryka Bielskiego, którego akcja toczyła się w środowisku tak zwanych wozaków – mężczyzn zwożących z gór zebrane drzewo – a pierwowzorem telewizyjnej produkcji stało się słuchowisko radiowe autorstwa Janickiego. „Wolna sobota” (1977) w reżyserii Leszka Staronia to z kolei realistyczna komedia z Wojciechem Siemionem w roli innego wozaka parku konnego w Bieszczadach, który prokuratorowi musi zdać relację z przebiegu pewnego feralnego dnia. Ostatnim bieszczadzkim filmem Janickiego jest dużo późniejsze „Kino objazdowe” (1986), wyreżyserowane przez Stanisława Jędrykę. Tytułowe kino przyjeżdża z seansem do małej wsi, ale nie ma chętnych na projekcję – okazuje się, że wszyscy mieszkańcy zostali zaangażowani do pomocy w organizacji polowania dla jednego z prominentów.

 

Kino objazdowe TVP S.A. 1

 

W kolejnych latach Jerzy Janicki nie był zaangażowany w realizację bieszczadzkich filmów, ale gór nie opuścił, kupił nawet posiadłość w miejscowości Chmiel w gminie Lutowiska i założył tu swój drugi dom. W maju 2010 roku, z inicjatywy Gminy Lutowiska, której Janicki był Honorowym Obywatelem, został odsłonięty pomnik jego pamięci, a Rada Gminy podjęła uchwałę o nadaniu Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Lutowiskach imienia Jerzego Janickiego. Z kolei w Cisnej, na kapliczce pamięci, przybita została tabliczka z nazwiskiem bieszczadzkiego scenarzysty. Warto też zaznaczyć, że na terenie Parku Konnego w Zatwarnicy, gdzie kręcone były „Hasło”, „Wolna sobota” oraz „Kino objazdowe”, zaczęło po latach funkcjonować centrum kultury z niezwykle klimatycznym kinem Końkret.

Ikona puste
Najlepsze w świecie, Zakręt,
Bandyta

W grupie filmów telewizyjnych odnotować należy „Najlepsze w świecie” Stanisława Jędryki (1977) i „Zakręt” (1979) Stanisława Brejdyganta. W tym pierwszym końcowe sceny zostały zlokalizowane w zaśnieżonych górach – tutaj dwójka małych chłopców chce udowodnić swoją wartość i podejmuje próbę... polowania na wilki! W drugim filmie starsze małżeństwo podczas jazdy po bieszczadzkich serpentynach wyrzuca z siebie zadawnione pretensje i skargi.

Już w nowych warunkach polityczno-gospodarczych Maciej Dejczer wraz z międzynarodową ekipą nakręcił w Bieszczadach część zdjęć do dramatu psychologicznego „Bandyta” (1997), opartego na scenariuszu Cezarego Harasimowicza. Przepiękne zdjęcia rumuńskich gór dwóch operatorów – Arthur Reinhart i Marian Prokop, kręci właśnie w Bieszczadach, przede wszystkim na Połoninie Wetlińskiej i w okolicach Komańczy, a w gotowym filmie widokom górskich pejzaży towarzyszy genialna muzyka Michała Lorenca.  

 

Bandyta MAT. PRODUCENTA HERITAGE FILMS

 

Ikona puste
Enduro Bojz, Korowód
Serce, serduszko

Tutaj też powstała spora część sensacyjnego Enduro Bojz(2000) Piotra Starzaka o dwóch nastolatkach szukających w górach wolności i niezależności. Chłopcy trafiają w okolice Cisnej, Soliny, Bóbrki, Czarnej oraz w Góry Sanocko-Turczańskie i to krajobrazy widoczne w filmie są jego najistotniejszym atutem.

Urodzony w Korczynie koło Krosna Wojciech Smarzowski z powodów finansowych swoje (kultowe, jak się potem okazało) „Wesele” (2004) zrealizował przede wszystkim w Małopolsce, tylko jedną scenę lokując w Bieszczadach, w okolicy przejścia granicznego w Radoszycach. Natomiast w 2007 roku w ten rejon Polski wraz z „Korowodem” zawitał Jerzy Stuhr, opowiadający o dwóch pokoleniach Polaków, czyli o studentach i ich rodzicach, a także o ich stosunku do przeszłości i moralności. W Bieszczadach filmowcy pracowali przede wszystkim w miejscowości Bereżki (gmina Lutowiska, powiat bieszczadzki), a na planie pojawili się zarówno mieszkańcy tych okolic, jak i ich... zwierzęta, między innymi Maciek i Gniady, konie Tadeusza Fiedora z sąsiedniej wsi Pszczeliny. Siedem lat później u Jana Jakuba Kolskiego w filmie „Serce, serduszko” (2014)  wychowanka domu dziecka w Bieszczadach chce zostać primabaleriną, ale żeby zrealizować swój cel musi swój dom opuścić. Po drodze mała dziewczynka wraz ze swoją wychowawczynią spotykają tajemnicze i intrygujące osoby – między innymi starca, który żyje w otoczeniu lalek i kukieł, a na podwórku trzyma karuzelę, oraz księdza wytatuowanego w Matki Boskie. Bieszczadzkie zdjęcia do filmu były realizowane w okolicach Cisnej (wieś Żubracze).

 

Serce, serduszko MAT. PRODUCENTA STUDIO FILMOWE TRAMWAY

Ikona puste
Wataha

Prawdziwym odkryciem Bieszczad dla mieszkańców Polski oraz widzów w całej Europie stał się serial stacji HBO „Wataha” (2014-2020). Kryminalno-sensacyjna opowieść o życiu funkcjonariuszy Straży Granicznej pilnujących granicy polsko-ukraińskiej okazała się niezwykle wciągająca dla tysięcy widzów; nie tylko za sprawą intrygującej fabuły i ciekawych postaci, ale również rewelacyjnych krajobrazów. Już po pierwszym sezonie w Bieszczady zaczęli przyjeżdżać turyści, chcący zobaczyć miejsca związane z opowieścią o „watasze” pograniczników. Lista tych miejsc wydłużała się z każdą serią, ale widzowie „Watahy” dobrze wiedzą, gdzie czego szukać. Chata Rebrowa to dwa miejsca: wnętrze znajduje się w blaszanej hali przeznaczonej do sortowania odpadów w Smolniku, ale zewnętrznych ścian trzeba szukać z Tarnawie Niżnej, kamieniołom i retorty znajdują się w Bóbrce obok Soliny, szlak Rozsypaniec-Opołonek udaje zieloną granicę, a miejsce przeprawy uchodźców to okolice Procisnego i Stuposian, u zbiegu Wołosatego i Sanu. Magia „Watahy” sprawia też, że więcej osób odwiedza Sianki, rezerwat przyrody Sine Wiry oraz tunel kolejowy w Starym Łupkowie.

 

Ikona puste
Na granicy, Wielkie zimno,
Legiony

Mroczne oblicze Bieszczad przedstawia też thriller Wojciecha Kasperskiego „Na granicy” (2016). Autor zabrał w nim widzów do opuszczonego domu, stojącego samotnie w środku lasu w Tyskowej. Jak mówił sam Wojciech Kasperski: „W Bieszczadach jest mnóstwo takich domków, które dawniej były więzieniami. Ludzie, którzy popełnili lżejsze przestępstwa, mieszkali w tych więzieniach, pracując jednocześnie w lesie. Znaleźliśmy taki drewniany domek, miał trudną aurę, przychodziliśmy tam rzeczywiście jak do więzienia”. Z kolei w okolice Soliny i Ustrzyk Górnych trafili twórcy polsko-belgijsko-francuskiej produkcji „Wielkie zimno” (2016). To czarna komedia o pracownikach firmy pogrzebowej, którzy gubią drogę podczas konwojowania trumny z ciałem, a bezkresne lasy w samym środku srogiej zimy stają się dla nich nie lada wyzwaniem. Główne role zagrali tu popularni francuscy aktorzy: Jean-Pierre Bacri, Arthur Dupont i Olivier Gourmet. Warto jeszcze wspomnieć o „Legionach” (2019) Dariusza Gajewskiego i nakręconej w Bieszczadach scenie otwierającej ten film.

 

Na granicy MAT. PRODUCENTA METRO FILMS

 

Bieszczady to z pewnością region dla filmowców trudny. Co jednak ważniejsze, Bieszczady to region, który dzieli się z kinem swoją autentycznością, niepowtarzalnym kolorytem i wyjątkowymi ludźmi. Jako widzowie mocno liczymy na to, że Podkarpacki Szlak Filmowy w Bieszczadach będzie się rozwijał, a na dużych i małych ekranach zobaczymy jeszcze wiele fantastycznych filmów ulokowanych właśnie tutaj!

 

Tekst: Grażyna Bochenek

 

Zapraszamy na spacer Podkarpackim Szlakiem Filmowym w Bieszczadach! 

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej.


więcej