Baza lokacji \ Wyższe Seminarium Duchowne
- filmy Kronika wypadków miłosnych
- lokalizacja N 49° 46' 49.37'' E 22° 45' 59.8''
Położone przy ulicy Zamkowej Wyższe Seminarium Duchowne zostało zamienione przez filmowców na żeńskie gimnazjum. Gdy pierwszy raz Witek szuka w nim swojej ukochanej, na dziedzińcu dziewczęta mają zajęcia sportowe, a osłoniętą drzewami uliczką wędrują ułani, śpiewając rytmicznie: „O mój rozmarynie”. Witek sam nie może zrozumieć uczucia, które nim zawładnęło. Zwierza się dziadkowi, że się zakochał (staruszek uspokaja go: „dobrze, od tego jeszcze nikt nie umarł”), a gdy kolejnego dnia czeka na Alinę pod szkołą wita ją słowami: „dlaczego ty mnie męczysz?”. Następne spotkanie pod gimnazjum nie dochodzi już do skutku, bo ojciec pułkownik przyjeżdża po córkę autem z szoferem. Zakochani mogą się jedynie wymienić spojrzeniami. Koleżanka Aliny, Zuza, zdradza wtedy chłopakowi, że dziewczyna zaraz po maturze ma wyjechać za granicę, ale to i tak nie ma znaczenia, bo przecież niebawem będzie wojna.
– Nic mnie nie obchodzi ani wojna, ani pokój – wybucha wówczas Witold.
Witek specjalnie dla Aliny zwagarował i rozkazami, błaganiem i modlitwą próbuje ją do siebie przywołać, wywołując uśmiechy politowania u przechodzących spacerowiczów. Dziewczyna – wiedziona intuicją, a może raczej „fluidami” – rzeczywiście niedługo się pojawia: „wzywał mnie pan, więc jestem”. Młodzi są sobą zafascynowani i wzajemnie się przyciągają, ale obawiają się bezpośredniego wyznania tego, co faktycznie do siebie czują. Ich rozmowa to swoista gra, w której nie chcą zdradzić zbyt wiele.
Akcja działa się w parku miejskim, moja mama statystowała do sceny, w której główny bohater siada na ławce tuż obok kobiety z wózkiem – była nią moja mama. Natomiast pojawił się problem z dzieckiem. Chłopiec, który miał tam zagrać, był już duży i nie mógł za nic wysiedzieć w tym wózku i cały czas uciekał z niego. W związku z tym, ciągle trzeba było robić powtórki. W końcu zdecydowano, że trzeba znaleźć inne dziecko. Mój ojciec wraz z członkami ekipy szybko pojechał do mnie do domu po moją siostrę, która była wtedy jeszcze malutka. Przywieźli ją i niczego nieświadoma zagrała w tym filmie. Pamiętam, że na planie filmu było bardzo kolorowo, były stroje z epoki i pełno rekwizytów. Tak utrwalił mi się w pamięci ten czas i te wydarzenia.
Sebastian – statysta. Jacek Błoński, Kamil Zarański, Filmowy Przemyśl jak Wilno, Wiedeń czy mroczne miasto bazarów i przygranicznych handlarzy? „Gazeta Przemyska” 2012, nr 15, s. 15.