Baza lokacji \ bar Galicja
- filmy Wino truskawkowe
- lokalizacja N 49° 26' 28.51'' E 21° 48' 11.17''
Miejsce spotkań mężczyzn ze Żłobisk, gdzie przez nikogo nie niepokojeni mogą słuchać włoskich hitów oraz oddawać się spożywaniu wina truskawkowego i innych trunków. Barmanka Irena (Maria Ciunelis) interweniuje rzadko, na przykład wtedy, gdy goście wpadają na pomysł pocięcia piłą drewnianych stołów. Czasem między stolikami tańczy lokalna piękność – Lubica (Zuzana Fialová). Mężczyźni patrzą na nią z pożądaniem i uwielbieniem, a jeden z nich (Maciej Stuhr), wyznając swoje uczucia, próbuje nawet wjechać do baru traktorem. Kończy się to wysokim mandatem.
"Adam Kozłowski [mieszkaniec Jaślisk] najbardziej ciekawy był sceny, w których zagrał jego "mazurek". Ciągnik Mazur D50.
– Rok produkcji 1952, ale ciągle sprawny – zaznacza dumny właściciel. Janek (Maciej Stuhr) w przypływie miłosnej emocji do Lubicy, wjeżdża po schodach pod same drzwi "Galicji", gdzie tańczy piękna Słowaczka, w której kocha się pół miasteczka. Kozłowski najpierw uczył kaskadera, potem trenował Maćka.
– Ale jest pieron z tego Stuhra, taką maszynę opanował – kręci głową z podziwem.
– Na ostatni schodek wyjeżdżał. Ja wołam, Maciek, sprzęgło, bo drzwi rozwalisz i do gospody wjedziesz! I wyhamował, udało mu się! Ciągnik musiał być dokładnie taki, jak filmowcy chcieli.
– Szukali po okolicy, Bieszczady zjeździli i dopiero u mnie znaleźli – opowiada Kozłowski.
– Stał koło domu w Moszczańcu, na chodzie, ale zardzewiały, że Matko Boska. A reżyser przykazał: broń Boże malować. Dwa lata minęły, a Kozłowski "mazurka” dalej nie odmalował.
– Może jeszcze jeden film kręcić będą? O maszynę dba.
– Bo ja operator jestem – podkreśla.
– Oram "mazurkiem", talerzuję, w lecie drzewo wożę. Dziś na przykład odpaliłem i jadę na pole. Nie sprzedam go nikomu.
– Szkoda, żem se z Maćkiem zdjęcia nie pyknął – żałuje Kozłowski.
– Została mi po nim tylko czapka, co w niej jeździł”.
Ewa Gorczyca, Tomasz Jefimow, Jak Jaśliska wypadły w filmie Wino Truskawkowe, „Nowiny” 9.05.2009.
Posłuchaj rozmowy z Iwoną Kaszowiak o filmowym barze Galicja w Jaśliskach, w audycji "Tu i Teraz" Adama Głaczyńskiego i Bernadety Szczypty, Polskie Radio Rzeszów (od 1'00'')
„Na miejscu nie było knajpy. Władze przerobiły ją na szkołę, a mężczyźni siedzieli na ławkach z parasolami przed budkami z piwem. Kiedy na potrzeby filmu zbudowaliśmy znowu knajpę, wzięli ją jak swoją. Ustalili: 'Ja siedzę tu', 'Ja tu', 'A ja tu'. Mówili mi, co źle, a co dobrze wygląda. Błyskawicznie zrozumieli, o co chodzi, i fachowo między sobą rozmawiali. Jak krzyczałem: 'Uwaga, dubel', oni powtarzali: 'Józek, siadaj, robimy jeszcze raz'. Kiedyś o siódmej rano przyszła do nas kobieta i mówi: 'Panie reżyserze, wy tak ciężko pracujecie, nie macie czasu jeść, mam dla was rydze'. Dzielili się jagodami, powidłami, chlebem, serem, masłem. Tylko często mi Machaczek znikał, bo go zabierali do domów, karmili i poili. Kiedy już się znajdował, nie było techników, bo zbierali grzyby z miejscowymi.
– Pepika zaakceptowali?
Oni nie mają takich problemów. W scenie zabawy w knajpie pytam ich, jaką piosenkę by zagrali. Zaczynają śpiewać 'Do dnia, chłopcy, do dnia'. A Zuzka Fialova mówi, że to słowackie. 'No taaa, słowackie, ale nasze' – odpowiadali. To tutejsza piosenka, tutejsi ludzie. Granice państwowe nie znaczą dla nich nic”.
Krzysztof Kwiatkowski, Piwo w wychodku, „Wysokie obcasy” 2009, nr 19.