Filmy \ Bandyta
- ReżyseriaMaciej Dejczar
- ScenariuszCezary Harasimowicz
- ZdjęciaMarian Prokop, Arthur Reinhart
- ScenografiaAndrzej Przedworski, Adam Magajewski
- MuzykaMichał Lorenc
- ObsadaTil Schweiger, Polly Walker, John Hurt, Pete Postlethwaite, Anthony Higgins, Ida Jabłońska, Bartek Pieniążek, Wojciech Brzeziński
Produkcja: Francja, Niemcy, Polska, Wielka Brytania | Czas trwania: 88 min. | Producent: Heritage Films | Premiera: 1997
- miejsca Bieszczady
- lokacje okolice Komańczy, połonina Wetlińska
Młody recydywista w ramach resocjalizacji zostaje wysłany z brytyjskiego więzienia do pracy w szpitalu dla osieroconych dzieci w Rumunii. W mężczyźnie zakochuje się chora na serce dwunastoletnia dziewczynka, a on sam próbuje zmienić warunki panujące w sierocińcu – okazuje się bowiem, że o dzieci nikt tak naprawdę nie dba, a kierownik jednostki nie tylko zarabia na nielegalnej adopcji, ale także handluje bronią. Film powstał według scenariusza Cezarego Harasimowicza, który jako pierwszy Polak otrzymał za niego prestiżową nagrodę Hartley-Merrill, obraz wyreżyserował Maciej Dejczer. Opowieść łączy w sobie elementy kina sensacyjnego, społecznego oraz melodramatu, obsadę stanowią znakomici zagraniczni aktorzy: Til Schweiger, Pete Postlethwaite, John Hurt i Polly Walker, a widzom zapada w pamięć nastrojowa muzyka Michała Lorenca, która po premierze zyskała samodzielne, pozafilmowe życie.
To jest film o rozpadzie pewnego świata. – mówi [Maciej] Dejczer – Jeden ustrój padł, drugi jeszcze się nie ukształtował. Powstała jakaś dziura. (…) Strona rumuńska odmówiła ekipie filmowej wjazdu na teren Rumunii, gdzie miały być kręcone zdjęcia plenerowe. Scenariusz został uznany za antyrumuński.
Manana Chyb, Dzieci – śmieci. Plan filmowy bandyty, „Film”, 1996, nr 9, s. 114, 116.
Już dawno żaden scenariusz nie zachwycił mnie i nie wzruszył tak, jak ten autorstwa Cezarego Harasimowicza. Od chwili, gdy przeczytałem historię bandyty, marzyłem, aby go zagrać. Poprosiłem o spotkanie z Maćkiem. Przegadaliśmy w Kolonii kilka godzin, powiedziałem mu, że jeśli nie pasuję do jego wyobrażeń o bohaterze „Bandyty", natychmiast się wycofam. Ale to nie było potrzebne. Nieczęsto zdarza się spotkać reżysera, który miałby tak magiczny wpływ na widzów. Naprawdę nie jest łatwo wycisnąć ze mnie łzy, a na „300 mil do nieba", podczas ostatniej sceny, kiedy ojciec prosi dzieci, by nie wracały, rozczuliłem się."
Historia została opowiedziana efektownie, ale po łebkach, jakby opowiadał ją nam ktoś zniecierpliwiony, kto nie ma czasu, żeby wysłuchać swoich postaci do końca. Reżyser nie daje widzowi wytchnienia, bombarduje nas scenami o wielkiej intensywności i urodzie. Film ma wiele puent, które nie znajdują wybrzmienia i w rezultacie nie tworzą kulminacji. Stwarza ją w sposób sztuczny bałkańska muzyka Michała Lorenca, który mógłby konkurować z Bregoviciem, ale jest to muzyka ponad stan tego filmu; mówi o czymś, czego w nim nie ma. Co w takim razie jest w „Bandycie" najważniejsze? Twarze dzieci, bijąca z nich powaga. One jedne robią tu wrażenie dorosłych. W sumie trwająca od kilku lat przygoda polskiego scenarzysty i reżysera, z którą łączono największe nadzieje, dała rezultat rozczarowujący. Jest to upadek z wysokiego konia. Gwiazdorski, znakomicie sfotografowany, dynamicznie wyreżyserowany film patrzy na nas martwą twarzą. Może rodził się zbyt długo?
Tadeusz Sobolewski, Dziecinny bandyta, „Gazeta Wyborcza”, 1997, nr 262, s. 16.